Środek upalnego lata. Łasica robiła pranie, gdy za drzwiami w kuchni rozmawiały dwie jej współlokatorki. Nie mieszkaliśmy wtedy jeszcze razem, a jedynie widywaliśmy się popołudniami. Nie było więc zbyt wielu okazji do zaspokojenie potrzeby fizycznej bliskości. A ta pojawiała się bardzo często. Zwłaszcza w takie upalne popołudnie, jak wtedy, gdy Łasiczka miała na sobie tylko zwiewną letnią sukienkę w kwiaty…
Byłem zirytowany szczebiotaniem dobiegającym zza drzwiami, a może przede wszystkim faktem, że Łasica zupełnie nie zwraca na mnie uwagi. Chciałem coś zrobić, ale nie wiedziałem co. W końcu, gdy tylko skończyła wstawiać pranie i włączyła pralkę, bez zbytniego zastanowienia, po prostu uklęknąłem przed nią. Nim zdążyła zaprotestować, moja głowa znalazła się już pod sukienką między jej udami. Nie mogła na mnie nakrzyczeć, więc tylko syknęła rozeźlona, żebym przestał i próbowała wypchnąć mnie rękoma.
Było już za późno. Objąłem ją w udach, uniemożliwiając złączenie nóg czy zrobienie kroku w tył. Odsunąłem dół majtek i zacząłem łapczywie lizać jej cipkę. Robiłem to niedbale i natarczywie. Myślę, że mogło to być nie tylko zaskakujące, ale nawet nieprzyjemne dla niej doświadczenie. Ale nie przestawałem. Po chwili udało mi się osiągnąć zamierzony cel: jej opór zmalał, a jej różyczka puściła pierwsze soki. Lizałem jej wargi, rozchylałem je delikatnie językiem i spijałem słodko-słonawy nektar. Wewnątrz była śliska, miękka i pachnąca. Jej zapach był intensywny, a smak lekko słonawy lub maślany – nie pamiętam już dokładnie.
Powiedziała coś do mnie („jesteś głupi”? „przestań”?), ale nie usłyszałem wyraźnie. Na pewno mówiła bez przekonania, bo jej opór załamał się całkowicie. Oparła się ręką o umywalkę, a drugą trzymała na mojej głowie. Już nie próbowała odepchnąć mnie.
Potrzebowałem właśnie tego – jej przyzwolenia. Wystarczyło, aby stała z lekko rozchylonymi nogami i pozwalał mi lizać swoją łasiczkę. Wsunąłem język głębiej, w kierunku jej źródełka. Cipkę wypełniał gęsty i lepki sok, który chłeptałem łapczywie. Ustami znowu zająłem się płatkami jej róży, ale nie pozostawiłem dziurki samej sobie. Masowałem ją dookoła palcem – dosłownie po chwili znów wypełniła się sokiem.
Przesunęła dłoń na tył mojej głowy i zaczęła mnie dociskać do swojego łona. A ja nie przestawałem jej lizać i pieścić dłonią wejścia do dziurki, którą tak bardzo pragnąłem się wypełnić. Byłem naprężony, sztywny z bólu i suchy. Tak bardzo chciałem zanurzyć się w jej mokrym ciele, ale nie wiedziałem, czy jest już gotowa. Wsunąłem palec w dziurkę, ale była jeszcze zbyt ciasna.
Pralka hałasowała obok, ale nie zagłuszała szczebiotania zza drzwi. Byłem zwierzęco podniecony (zapachem i smakiem łasiczki, ale i faktem, że tuż za drzwiami znajdują się inne osoby). W swoim zwierzęcym zapamiętaniu chłeptałem językiem na prawo i lewo… Wręcz rzuciłem się na moją panią, jak głupi szczeniak, który doskoczył do swojej właścicielki z wywalonym jęzorem, gdy ta wróciła ledwie z zakupów i prawie ją przewrócił. Naparłem na Łasicę tak mocno, że musiała obiema rękoma oprzeć się o umywalkę, abym jej nie przewrócił.
Czułem, jak drżą jej mięśnie ud. Powiedziała dosyć głośno, że nie może ustać… Niestety zrobiła to akurat wtedy, gdy pralka ucichła na kilka sekund – głosy za drzwiami także ucichły… Czy dziewczyny usłyszały nas?
W końcu wstałem. Łasica oddychała głęboko, miała lekko zaróżowione policzki, czerwone usta i szkliste oczy. Nadal opierała się o umywalkę. „Jesteś cały spocony”, powiedziała i dotknęła mojej twarzy. Rzeczywiście, nawet nie czułem, że pot spływa mi po czole. W małej łazience było duszno i ciepło, a między jej nogami – wręcz gorąco. Pocałowałem ją namiętnie. Odwzajemniła pieszczotę, zaczęła ssać mój język.
Odwróciłem ją tyłem do mnie i zacząłem miętosić piersi. Najpierw przez materiał sukienki, a potem wsunąłem dłonie pod nią. Skóra była napięta i śliska od potu. Sutki sterczały wyzywająco – ściskałem je dosyć zdecydowanie.
Poprosiłem, aby oparła się o pralkę. Rozsunąłem jej nogi, podwinąłem sukienkę i ściągnąłem szybkim ruchem majtki. Były całe mokre i pachnące. Na twarde kafelki rzuciłem ręcznik i uklęknąłem na nim. Moja twarz znajdowała się na wysokości pupy Łasicy. Krągłe, jędrne pośladki, umięśnione uda i smukłe nogi. Głaskałem, ugniatałem i całowałem jej ciało. Może nawet kilka razy ugryzłem ją w pośladek. Czułem, jak w napięciu czeka na więcej. Wsunąłem dłoń między jej nogi. Zadrżała i pewnie jęknęła, ale nie jestem pewien, bo szum wody w pralce był zbyt głośny. Jej cipka była wypełniona sokiem i nabrzmiała. Gdy dotykałem ją, rozszerzyła nogi i wypięła się o wiele bardziej w moją stronę. Wiedziałem, że oczekuje czegoś więcej…
Gdy zbliżyłem twarz do łasiczki, uderzył mnie jej silny kobiecy zapach. Francuzi określają go słowem cassolette, który oznacza zapach kadzidła, ale w zapachu cipki mojej pani wyczułem raczej delikatną nutę piżma. Zacząłem delikatnie zlizywać sok z jej warg – chciałem pieścić ją powoli, delektując się zapachem i smakiem. Ale Łasica była zbyt podniecona. Naparła na moją twarz, zmuszając do bardziej intensywnych pieszczot. Już po chwili miałem sok nie tylko na ustach i brodzie, ale właściwie na całej twarzy. Była trochę słona i kwaśna, rozkoszna. Spijałem łapczywie jej ambrozję, wylizując dokładnie wargi, szparkę i okolice dziurki. W poszukiwaniu soku zagłębiałem język w jej ciało, doprowadzając ją do drżenia. Nie mogła wytrzymać. Pomagała sobie, masują dłonią magiczny guziczek. Już nie napierała na moja twarz, zastygła cała w oczekiwaniu. Chwyciłem ją za uda i pupę i sam zacząłem wbijać rytmicznie język tak głęboko, jak tylko mogłem, symulując ruchy frykcyjne. Przyspieszyła ruchy dłoni, skuliła się w sobie tak bardzo, że nie mogłem już wbijać języka tak głęboko, jak tego potrzebowała. Oderwałem twarz od jej cipki, łapiąc z trudem oddech, ale szybko zreflektowałem się i wsunąłem w nią dwa palce tak głęboko, jak tylko mogłem. Wystarczyła chwila i miała dosyć. Zastygła w bezruchu, masując powoli łechtaczkę. Powoli wyciągnąłem palce, pocałowałem jej pośladek i wstałem. Leżała na pralce z zamkniętymi oczami, lewą dłonią zasłaniała usta, a prawą ciągle miała między nogami.
Dopiero w tamtym momencie poczułem jaki jestem zmęczony. Oddychałem głęboko. Za drzwiami nie było słychać żadnej rozmowy, dziewczyny musiały odejść już wcześniej. Łasica zadrżała gdy pogładziłem ją po plecach.
Podniosła się, poprawiła sukienkę i wtuliła we mnie. Była czerwona, spocona i zawstydzona. „Widzisz, do czego doprowadziłeś?” – zapytała tylko cicho. Przycisnąłem ją jeszcze mocniej i pocałowałem w czoło. A potem wyszczerzyłem się w uśmiechu do własnego odbicia w lustrze. Byłem bardzo z siebie zadowolony.