Kilka lat temu głośno było o akcji „Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka”. Jej pomysłodawcy chcieli pokazać, że czytanie jest sexy. I muszę przyznać, że coś w tym jest. Seksem na pewno może się skończyć czytanie w łóżku. Przekonałem się o tym pewnego letniego wieczoru, gdy czytałem na głos jedno z opowiadań Josepha Conrada. Lektura okazała się dosyć nudna, ale zaowocowała ciekawym finałem.
Siedziałem na łóżku oparty o zagłówek i męczyłem się z zawiłym stylem i licznymi archaizmami, podczas gdy Łasica wierciła się obok, z opaską na oczach. Za dnia często brakuje nam czasu na chwilę lektury, dlatego staramy się czytać choćby przez kwadrans tuż przed snem. Najczęściej jedno z nas (zazwyczaj ja) czyta na głos, w czasie, gdy drugie słucha z zamkniętymi oczami i powoli oddaje się w objęcia Morfeusza.
Bardzo lubię ten nasz prawie codzienny rytuał. Jednak tamtego wieczoru nie czerpałem przyjemności z lektury – raz, że zbyt skupiałem się na poprawnym intonowaniu trudnych, wielokrotnie złożonych zdań, a dwa – Łasica nie mogła znaleźć sobie miejsca i ciągle wierciła się, szeleszcząc lnianą pościelą. Gdy w końcu ułożyła się w wygodnej pozycji, już w ogóle nie potrafiłem skupić się na prozie Conrada.
We need to make books cool again. If you go home with somebody and they don’t have books, don’t fuck them.
John Waters, trashowy reżyser wszechczasów
Łasica leżała tak, jak lubi najbardziej: na brzuchu, z lewym policzkiem wtulonym w poduszkę, prawą nogą zgiętą w kolanie i podciągniętą na wysokość biodra. Prawie zawsze sypia tylko w majtkach i koszulce, ale jest ciepłolubna, więc szczelnie owija się kołdrą jak kokonem. Jednak tamtego wieczoru było tak ciepło, że leżała nie pod, ale na kołdrze.
Wyglądała pięknie. Warkocz, zrobiony po to, aby nie plątały się jej włosy w czasie nocnych wędrówek, otulał jej twarz i niknął gdzieś pod brodą. Zwykła szara, bawełniana koszulka, podwinęła się lekko, odsłaniając wąską talię i zgrabne biodra. Skóra w ciepłym, rozproszonym świetle lampki nocnej miała barwę ciemnego bursztynu. Usiłowałem czytać ze zrozumieniem o morskich wojażach i interesach handlowych głównego bohatera, ale moją uwagę w coraz większym stopniu absorbowała gra świateł i półcieni, jaka odbywała się na ciele Łasicy. Poczułem przemożną chęć objęcia jej w talii, pocałowania wgłębienie kręgosłupa. a potem dołeczków Wenus. Fantazje wiodły mnie jeszcze dalej – wyobrażałem sobie skarb, jaki czeka na końcu czarnej tęczy, która niknęła pomiędzy wzgórzami pośladków, gdzieś za horyzontem jej ciała.
Bezwiednie (na pewno?) zacząłem głaskać Łasicę po plecach. Przez cienką koszulkę czułem ciepło skóry i każde wgłębienie ciała. Tego właśnie mi brakowało. Fizycznej bliskości – dotyku miękkiej skóry, zapachu włosów.
Zawędrowałem na pośladki. Pozwoliła mi głaskać udo, ale gdy zbliżyłem się do czarnej wstęgi majtek, pokręciła pupą, jakby chciała zrzucić natrętnego owada. Mruknęła, żebym niczego nie próbował. Zawsze, gdy słyszę te słowa, odzywa się we mnie przekora. Zamiast zestrofować, tylko mnie zachęciła.
Wciąż czytałem, skupiając się na poprawności i prawidłowej intonacji, ale już bez zrozumienia tekstu. Bardziej interesowała mnie reakcja Łasicy na moje dalsze, coraz bardziej zuchwałe poczynania.
Raz czy dwa mruknęła w leniwym proteście, gdy niby przypadkiem moja dłoń musnęła łasiczkę przez materiał majtek. W międzyczasie bawiłem się pośladkami, ugniatając je, poklepując i podszczypując, to znów głaszcząc, czule obejmując dłonią. Cały czas jednak droczyłem się z moją boginią, naruszając tabu – przekraczając, oczywiście przypadkiem granice jej świątyni. Dwa kroki do przodu, i jeden do tyłu – ale z każdym krokiem coraz bliżej celu. W końcu wziąłem się na sposób i zakradłem do jej świątyni podstępem. Po prostu wsunąłem dłoń pod biodra i przywarłem dłonią do majteczek. Zganiła mnie i spróbowała przycisnąć dłoń do materaca tak, abym czuł ból, a przynajmniej dyskomfort. Jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Czułem dziecięcą ekscytację i rosnące podniecenie, pocierając jej cipkę przez atłasowe majteczki. I ulgę, że dotarłem do źródła rozkoszy.
Choć bardzo lubię patrzeć, to tym razem nie widziałem moich pieszczot. Moja dłoń niknęła między jej gorącymi udami. Czułem tylko śliską jedwabistość majteczek i jędrną cipkę, którą masowałem palcami.
Gdy uniosła biodra, poznałem, że przekroczyliśmy granicę, za którą nie ma odwrotu. Łasica była na drodze ku rozkoszy i byłem przekonany, że więcej nie będzie już protestowała. Zwłaszcza, że droga na szczyt nie wymagała od niej prawie żadnego wysiłku. Wystarczyło, że podda się moim pieszczotom.
Dalsze czytanie Conrada nie miało sensu. Tym bardziej, że pozycja, którą przybrałem, była niewygodna. O dziwo, bardziej od lewej ręki, na której się opierałem i którą pieściłem Łasicę, bolał mnie zdrętwiały kark. Gdy przestałem drażnić łasiczkę, moja miła jęknęła rozczarowana i nieco opadła, opuściwszy biodra. Odłożyłem książkę i czym prędzej wróciłem do masowania cipki. Tym razem zaatakowałem od góry prawą ręką.
Poczułem, że majteczki są już mokre. Zsunąłem je do kolan. Uderzył mnie słodki, lekko duszący zapach jej kwiatu. Prawie jęknąłem na ten nieziemki widok: zaróżowionej, wilgotnej cipki, nabrzmiałej niczym dojrzały owoc gotowy do zerwania.
Wsunąłem palec na kilka centymetrów. Nie napotkałem żadnego oporu. Była gorąca, śliska i… gościnna. Intuicyjnie podniosła biodra jeszcze wyżej, zaokrąglając pupę. Pragnęła mnie głębiej. Z każdym subtelnym pchnięciem czułem większe ciepło. Mięśnie ud naprężały się, a gdy mój palec zniknął w jej różyczce cały, zadrżała. Zostałem w niej: poruszałem się na różne strony, wierciłem jak niespokojny kocur, który nie może znaleźć miejsca dla siebie. Lewą dłonią najpierw gładziłem ją po plecach, potem głaskałem głowę i twarz. Wciąż miała opaskę na oczach, ale sama znalazła mój palec i zaczęła go ssać. Mój penis w jednej chwili stał się boleśnie nabrzmiały. Działo się tak zawsze, gdy Łasica brała do ust mój (lub swój) palec. To było zbyt sugestywne doświadczenie: miękkie, wilgotne usta, zaciśnięte wokół palca. Umięśniony język, zwinny i nieco szorstki, którym przywarła do mnie, napierał na mój palec. Długo nie wytrzymała z zaciśniętymi ustami. Przyspieszyłem ruchy między jej udami, wpychając palec do cipki tak głęboko, jak tylko mogłem. Przyjemność rosła z każdym pchnięciem. Uchyliła usta, posapując z wysiłkiem. Wsunąłem jeszcze dwa palce do buzi. Łasica jęczała i sapała coraz głośniej, nie mogąc złapać tchu.
Gdy poczułem, że jej łasiczka jest już gotowa, wsunąłem drugi palec w cipkę. Na początek na długość paznokcia, bo jej dziurka znowu stała się ciasna. Wystarczyło jednak kilka chwil, a dostosowała się do mnie… Jej ciało wygięło się jeszcze bardziej. Moja bogini wypięła pupę i jęczała coraz głośniej, prosząc mnie wręcz, abym ją zerżnął.
Mógłbym ułożyć się jej między jej udami i przywrzeć ustami do słodkiego owocu, wylizać jej cipkę, wsunąć palec w dupkę i wylizać każdą kroplę nektaru. Albo uklęknąć za nią, wbić się w gorącą, mokrą cipkę i wychędożyć ją w kilka chwil, zalewając gorącym nasieniem. O tak, mój nabrzmiały, pulsujący pożądaniem penis był bardziej niż gotowy na taką ewentualność.
Oczywiście nie zrealizowałem tych pragnień. Oboje byliśmy zbyt zmęczeni, była późna noc, a następnego dnia musieliśmy wstać wcześnie do pracy. Wybrałem więc może mniej efektowną, ale nie mniej satysfakcjonującą wersję – intensywną palcówkę. Rozkoszowanie się widokiem i zapachem ciała, pojękiwaniem Łasicy było dla mnie także formą spełnienia.
Prawie wspięła się na szczyt, ale brakowało jej jeszcze kilka kroków. Postanowiłem jej pomóc osiągnąć spełnienie. Wolną rękę wsunąłem pod biodra i pocierałem łasiczkę od strony podbrzusza. Tak intensywnych pieszczot nie mogła długo wytrzymać. Po kilku chwilach wygięła się, krzyknęła w poduszkę i zapadła się w sobie. Zwolniłem ruchy i wyjąłem rękę spod bioder. Czule gładziłem wyczerpaną Łasicę po głowie, ale wciąż z jedną ręką między jej udami. Wysunąłem całkowicie palce, powoli i delikatnie, a Łasica mruknęła coś niezrozumiale.
Na koniec naciągnęła kołdrę, odwróciła się na drugi bok i zasnęła, mrucząc jak zadowolona kotka.
Czegoś takiego szukałam.😃 Pieprzenie, ale ze smakiem i bez wulgarności.
Przepraszam. Miało być ,,pieprznie”😃