Pociąg do rozkoszy

Jest wczesna ciepła jesień, a my wzięliśmy kilka dni wolnego i żałujemy, że jedziemy pociągiem do Krakowa. Podróż kolejowa do stolicy Małopolski jest bardzo długa i męcząca. Objazdy, wymuszone przez liczne remonty, sprawiają, że jedziemy sporo ponad sześć godzin. W dodatku, jak mi się zdaje, przez pół Polski. Zważywszy na te niedogodności oraz fakt, że jest środek tygodnia, mamy przedział zupełnie dla siebie. Żartujemy i przekomarzamy się, jakbyśmy poznali się dopiero wczoraj, a nie kilka lat temu. Ale z każdą mijającą godziną nasza aktywność maleje. Plan zwiedzania z grubsza ustalony, krajobrazy za oknem wciąż te same — nijakie miasteczka i brzydkie stacje kolejowe — słowem: brak atraktorów. Poza moją towarzyszką podróży.

Łasica ma na sobie mój ulubiony zestaw: niezbyt obcisłą, niebieską sukienkę w czarną kratkę i bordowe rajstopy. Swego czasu wprost szalałem za tym połączeniem. I choć jego siła rażenia nieco zmalała, to w czasie podróży, znudzony, sięgam pamięcią do różnych miłych wspomnień, w których raz bordowe rajstopy, drugi raz niebiesko-czarna sukienka, odgrywały główną rolę. Wystarczyło odrobinę oliwy wspomnień, a koła zębate mojej wyobraźni zaczęły pracować same.

Pamiętam jak dziś: siedzę obok Łasicy i pożeram ją wzrokiem. Mniej więcej od połowy podróży myślę już tylko o jej seksownych, zgrabnych nogach. Każdy ruch mojej towarzyszki — przełożenie nogi na nogę, poprawienie sukienki — przyciąga mój wzrok jak magnes. Gdy przypadkiem sukienka się podwija, odsłaniając nieco więcej uda, serce zaczyna bić mi znacznie szybciej, a gorąco uderzało wprost do głowy.

Z czasem zupełnie kończą się nam tematy do rozmowy (mój umysł jest zajęty czymś zupełnie innym, niż podtrzymywaniem konwersacji). Po dłuższej chwili milczenia kładę rękę na nodze Łasicy. Moja dłoń niepostrzeżenie sunie po udzie coraz wyżej, zatrzymując się na krawędzi sukienki. Szepczę do ucha Łasicy tanie pochwały: jak pięknie wygląda, jak zgrabne ma nogi i jaką szczupłą talię. Bawię się włosami, gładzę płatek ucha. Moja towarzyszka zna mnie jednak doskonale i strofuje mnie, bym zachowywał się, jak przystoi. Pozwala mi na bardzo niewiele, co oczywiście jeszcze bardziej mnie nakręca.

Zachowawczość Łasicy oraz fakt, że w każdej chwili ktoś może wejść do przedziału, działa na mnie bardzo podniecająco. Nie przestaję bawić się jej włosami: przeczesuję je palcami, ujmuję dłonią i lekko pociągam. W końcu odgarniam włosy, odsłaniając smukłą szyję. Gdy całuję ją, uderza mnie zapach perfum (wtedy używała chyba po prostu Chloé) i szamponu. Skóra na szyi jest delikatna i ciepła. Łasica odchyla głowę na bok – lubi, gdy ją całuję. Muskam ją, pieszczę pocałunkami i ciepłym oddechem, łaskoczę brodą. Ukradkiem zerkam na dekolt: sukienka niewiele odsłania, ale to tylko pobudza moją wyobraźnię. Zwracam uwagę na każdy szczegół, każde załamanie materiału, który zmienia swoje ułożenie nawet przy subtelnym poruszeniu Łasicy. Próbuję wsunąć dłoń głębiej pod sukienkę, ale Łasica ma założoną jedną nogę na drugą. Ściska je i nie mogę robić nic innego, poza gładzeniem uda. Ach, to cudowne udo…
Ale na seks w pociągu nie mam, co liczyć. Warunki nie pozwalają na więcej pieszczot. Poza tym w każdej chwili może ktoś wejść do naszego przedziału, by zająć jedno z wolnych miejsc.

To była jedna z najdłuższych i najbardziej męczących podróży pociągiem, jakie pamiętam.

Ochłonąłem nieco, dopiero gdy szliśmy w lekkiej mżawce z dworca PKP przez planty i ulicę Kramarską do Parku Krakowskiego, przy którym znajdował się nasz hostel. W pokoju od razu kładziemy się na łóżku, by odpocząć. Łasica przyjmuje swoją ulubioną pozycję: kładzie się na lewym boku, z lekko podciągniętymi nogami. Na początku leżę obok niej, ale po chwili odwracam się i przytulam do jej pleców. Czuję jej ciepłe, jędrne ciało. Nie robi przecież nic, ale ułożenie naszych ciał — jesteśmy wtuleni na łyżeczkę — działa podniecająco.

Zaczynam całować najpierw jej szyję, odgarniając z niej włosy, a gdy odwraca głowę — twarz i usta. Ciepłe, wilgotne i miękkie usta. Ich smak przyprawia mnie o dreszcze. Delektuję się nimi, jak wedlowskim ptasim mleczkiem — próbuję ich powoli, chłopięco, z zamkniętymi oczami.

Nastrój udziela się również mojej kochance. Odpowiada mi — rozchyliła nieznacznie usta i pozwala wsunąć język. Z czasem zaczyna go ssać, a potem nawet lekko gryźć. Jestem zaskoczony tą inicjatywą. Otwieram oczy i patrzę w niemym zachwycie na twarz Łasicy: kąciki jej ust wykrzywia figlarny uśmiech, a w oczach błyszczą psotne iskierki. Nie odzywa się żadnym słowem, ale ja już wszystko wiem…

Wystarczyła chwila, a moja męskość była gotowa. Jedyne, o czym mogę myśleć, to soczysta cipka mojej kochanki. Podwijam sukienkę i bezceremonialnie masuję ją przez rajstopy i majtki. Czuję wyraźnie, jak jest ciepła i nabrzmiała. Zsuwam do kolan, by nie powiedzieć, że zdzieram, rajstopy razem z majtkami. Pieszczę łasiczkę dłonią. Już po kilku ruchach czuję wilgoć, a w powietrzu unosi się mdławy, słodki zapach kobiecości. Nie mogę wytrzymać – jestem nabrzmiały i pulsujący. Zsuwam spodenki i wchodzę w nią. Płytko, na długość główki, znów jakby dopada mnie chłopięca nieśmiałość. A może wręcz przeciwnie – górę bierze dojrzałość? Zamiast od razu sięgać po cukierek, jak łakomy gówniarz, delektuję się chwilą, powoli smakuję słodycz i zanurzam się w niej centymetr po centymetrze.

Brunetka z długimi włosami siedzi przed fotelem. Ma na sobie sukienkę w kolorze głębokiej butelkowej zieleni oraz seksowne cienkie rajstopy w kolorze ceglastym. Ilustracja do opowiadania erotycznego dla kobiet - Pociąg do rozkoszy.

Choć moja ukochana jest wilgotna i bardziej niż gotowa, ona również nie przyspiesza niepotrzebnie. Dzięki temu mogę obserwować jej reakcje: ciche westchnienia, lekki grymas bólu, który szybko ustępuje miejsca błogiemu uśmiechowi przyjemności. I to rozkoszne zdziwienie, które gości na jej obliczu za każdym razem, gdy łączę się z nią w miłosnym uścisku po raz pierwszy. Byłbym zapomniał: i jeszcze ten moment tuż przed, gdy na ułamek sekundy zastyga w niepewnym oczekiwaniu, cała naprężona, jak struna, gotowa do przyjęcia mnie — oraz tuż po przekroczeniu granicy, gdy mruży oczy, otwiera usta z cichym jękiem i odchyla głowę do tyłu.

Tym razem wchodzę tylko trochę, delektuję się każdym centymetrem i przytulam do jej pleców. Tak bardzo potrzebowałem tej intymnej, fizycznej bliskości przez całą podróż.
Po chwili to Łasica zaczyna lekko poruszać biodrami, napierać na mnie. Prosi w ten sposób, żebym wszedł w nią cały. Jest gorąca, śliska i bardzo mokra. Bardzo szybko cały pokój wypełnia zapach seksu. Nie wytrzymuję. Wszystkie zmysły mam pobudzone do granic wytrzymałości. Chwytam kochankę za biodra i zaczynam ją bezceremonialnie rżnąć. Oczywiście na tyle ostro, na ile pozwala nasze ułożenie (pozycja na łyżeczkę jest raczej przeznaczona dla bardziej subtelnej zabawy).

Łasicy podoba się to, co robię: mruczy i postękuje. Podkula nogi, dzięki czemu mogę wchodzić jeszcze głębiej. Próbuję dostać się do piersi, ale musiałbym zdjąć z niej sukienkę. Szkoda na to czasu. Pieszczę dekolt i wsuwam dłoń w miseczkę. Ujmuję miękką pierś. Lekko ściskam. Dosięgam twardego sutka. Tak bardzo chciałbym zabawić się jej parą gołębi, ale nie mogę. Wyżywam się na cipce. Wychodzę z niej cały mokry od soku. Ujmuję penisa w dłoń i przyciskam między wargi. Jej ciało jest aksamitne, miękkie, ale i napęczniałe jak dojrzały owoc pełen słodkiego soku. Pocieram łechtaczkę coraz intensywniej. Potem sięgam ręką do cipki i wkładam dwa palce do środka. Pulsujące gorąco. Przez chwilę pieszczę ją w ten sposób. Po tej krótkiej przerwie, ponownie wchodzę w nią trzonkiem i pieprzę mocno.

Mokre palce wkładam do ust Łasicy. Niechętnie, ale przyjmuje je. Nie zawsze to lubi, tym razem wiem, że nie ma ochoty, ale zaczyna je ssać. Bardzo przyjemne uczucie: władzy — jestem w mojej kochance tak, że bardziej już chyba nie można — ale także czysto sensualne — jej wnętrze jest ciepłe, delikatne i wilgotne. Jędrne wargi, miękki i umięśniony język, ostre ząbki, którymi co jakiś czas delikatnie gryzie mnie, jak kotka, która bawi się swoją ofiarą. Oczywiście nikt „ofiarą” tu nie jest, to w pełni świadoma, nasza wspólna gra w dawanie i branie rozkoszy, subtelną uległość i dominację.

Gdy czuję jej gorący oddech na mokrej od śliny i soku dłoni, doprowadza mnie to do szału. Przez głowę przebiega mi myśl, aby zanurzyć się w jej gorących i miękkich ustach. Wypełnić ją i poczuć zęby na mojej męskości. Pragnienie to znika tak szybko, jak się pojawiło. Nie ma czasu, bowiem moja kochanka właśnie pieści się dłonią! Ślizga się palcami po podbrzuszu, muskając moje jądra.

Wykrzesałem z siebie dodatkowe siły i zdwajam wysiłki, pieprzę ją jeszcze mocniej. Sapanie, tłumione przez moją dłoń, dodatkowo zagłusza dźwięk ciała uderzającego o ciało. Aby móc lepiej, głębiej ją chędożyć wyjąłem palce z ust i chwytam ją mocno za biodra. Pragnę ją usłyszeć, ale naprawdę „usłyszeć” — jak wyje z rozkoszy, jak jej dobrze, gdy rżnę ją z całych sił. Chcę, by jęczała głośniej. Dlatego chwytam ją za włosy i pociągam do tyłu. Czuję, jak pracowicie pociera cipkę. Jej palce muskające mój penis i jądra. Co rusz draska mnie paznokciem.

Gdy tak skupiam się na swoich doznaniach, zaskakuje mnie jej orgazm. Urwany jęk i cisza. Jej ciało zamiera w spazmie, czuję tylko słabnące ruchy dłoni — coraz wolniejsze, posuwiste. Łasica jakby zapada się w sobie. W końcu opada na pościel bez sił. Wyjmuje dłoń spomiędzy ud i kładzie ją na poduszce. Lśni od soku.

Jest bezwolna. Tylko jej wnętrze pulsuje gorącem, doprowadzając mnie na skraj. Chciałem skończyć w mojej kochance, ale była tak mokra i pasywna, że wyślizgnąłem się z niej, rozlewając moją rozkosz między jej uda, plamiąc prześcieradło i rajstopy. (Za to ostatnie dostałem potem solidną reprymendę.)

Po wszystkim odpoczywamy chwilę, doprowadzamy się do porządku, a potem ruszamy zwiedzać Kraków.

1 Comment

Leave a Reply

Your email address will not be published.





Na logo znajduje się fuksjowy napis Rozkosznik.