W miniony weekend pojechaliśmy do domu rodzinnego na chrzciny mojego bratanka. Powrót do domu, choćby kilkudniowy, to zawsze wyzwanie logistyczne (nie mam samochodu), ale wymaga ode mnie także stoickiego spokoju. Z jednej strony mnóstwo pytań od rodziny, a z drugiej zaaferowana Łasica, która, co zrozumiałe, chce pokazać się z jak najlepszej strony. Do tego niewygodne łóżko, skrzypiące podłogi i przepuszczające dźwięki ściany i drzwi. W czasie dotychczasowych odwiedzin nie było więc ani warunków, ani nastroju na intymne chwile. Aż do teraz… Ale po kolei.
Łasica nęciła mnie już wcześniej, przed wyjazdem. Najpierw okres, potem stres w pracy i przygotowania do wyjazdu – wypościły nas oboje. Gdy w naszym mieszkaniu przymierzyła różową sukienkę, aż zadrżałem z podniecenia. Nie, wcale nie wyglądała lubieżnie. Pudroworóżowa sukienka była jak najbardziej odpowiednia na oficjalną imprezę. Była dosyć skromna. I może w tym właśnie tkwiła jej siła. Łasica wyglądał w niej dziewczęco, niewinnie i delikatnie, a ja wiedziałem doskonale, że pod tą zasłoną skrywa się bardzo kobieca piękność.
W czasie obiadu po chrzcinach trudno było mi skupić się na rozmowach. Wprost nie mogłem oderwać wzroku od Łasicy. Co chwilę zerkałem w skromny dekolt lub podziwiałem jędrne uda. Miałem coraz bardziej figlarne myśli. Pudrowa, lekko lejąca się sukienka nie była wcale obcisła: niespecjalnie opinała piersi, zaznaczała, ale nie podkreślała wcięcia w talii zbyt dosadnie, ani tym bardziej jędrnych ud. Mimo to każdy ruch Łasicy sprawiał, że materiał załamywał się w talii, muskał biodra i spływał po udach. Sukienka była idealnej długości – na tyle długa, aby nie zwracać niczyjej uwagi i na tyle krótka, aby dawać asumpt do moich fantazji…
Gdy siedzieliśmy przy stole, sukienka lekko się podwinęła, co umknęło uwadze Łasicy, ale nie mojej. Często zerkałem ukradkiem w dół w nadziei, że zobaczę skrawek jej majtek, gdy przekłada jedną nogę na drugą. Oczywiście nie było na to najmniejszej szansy, ale fantazja robiła swoje. Zastanawiałem się, czy miała na sobie te seksowne różowe, atłasowe z przodu i koronkowe z tyłu, majteczki? Zafiksowałem się na tym pytaniu. Wiedziałem, że ma uroczy jasnoróżowy biustonosz, ale przecież dla wygody dół mogła założyć inny. W końcu nie ubierała się po to, aby mnie nęcić… A może wręcz przeciwnie?
Wieczorem byliśmy tak zmęczeni, że nie chciało się nam nawet umyć pod prysznicem. Ze mnie uleciało już wszelkie napięcie, chciałem po prostu położyć się spać. Leżeliśmy już w łóżku, rozmawiając przy włączonym świetle, gdy zapukała do nas bratowa. Zapytała, czy nie chcemy napić się domowego wina. Wcześniej wypiliśmy już co prawda całą butelkę, ale domowego wina jeszcze nie próbowaliśmy. Wypiliśmy po jednym kieliszku i… tyle. Zgasiłem światło i położyliśmy się spać.
Nie wiem czy to zasługa wina, czy intymnej atmosfery – do pokoju wpadało jedynie światło księżyca, w całym domu panowała wreszcie cisza – ale, gdy tylko przytuliłem się do pleców Łasiczki, niemal momentalnie stałem się twardy. Zmęczenie zniknęło, za to poczułem silny przypływ wigoru.
Nie protestowała, gdy wsunąłem dłoń pod jej bluzkę i zacząłem pieścić dwie perełki. Były takie, jak lubię: jędrne, lekko przelewające się w dłoni, bardzo delikatne. Łasiczka musiała być już podniecona, bo poczynałem sobie z nimi dosyć swobodnie – zacząłem je intensywnie masować, trochę nawet ugniatać i ściskać – a nie prosiła o bardziej subtelny pieszczoty.. Odezwała się dopiero, gdy zająłem się sutkami. „Co robisz?” – zapytała. Oczywiście nie odpowiedziałem. Nadal bawiłem się piersiami: po kolei brałem każdą w dłoń, gładziłem od nasady ku sutkom, zatrzymując się na tych słodkich guziczkach trochę dłużej i lekko ściskałem je. Zapytała ponownie: „Co robisz?”, ale ja, widząc, że nie protestuje, kontynuowałem pieszczoty bez słowa. Byłem już tak boleśnie nabrzmiały, że z największa chęcią zdarłbym z niej ubranie i wbił się w jej cipkę….
Otarłem się kilka razy o jej pupę. W końcu oderwałem dłoń od piersi i zacząłem błądzić po biodrach i pupie. Na razie jeszcze przez ubranie. Łasica założyła legginsy, więc nadal nie wiedziałem, jakie ma majtki, ale zagadka ta wciąż nie dawała mi spokoju. Ciekawość tylko wzmogła moje podniecenie, naprężyłem się jeszcze bardziej. Łasica leżała na boku, wypinając nieznacznie w moją stronę jędrną, krągłą pupę. Powędrowałem dłonią od razu do najcieplejszego miejsca. Cienkie legginy pozwalała mi wyczuć, że jej wargi są już większe. Zacząłem je masować. Jej ciało zareagowało: sapnęła i wypięła się jeszcze bardziej, napierając na moją dłoń. Masowałem przez chwilę cipkę moje Łasiczki, delektując się każdym pomrukiem. Nagle przestałem i wróciłem do piersi. Były zupełnie inne. Skóra bardziej napięta, piersi sterczące, sutki duże i twarde. W tym samym czasie napierałem penisem może na cipkę, może na dupkę, trochę na oślep.
W końcu nie wytrzymałem i wsunąłem dłoń w legginsy. Najpierw od przodu – tak!, miała różowe, atłasowe majteczki, wyczułem ich chłodny, śliski materiał. Powędrowałem pod nie, ale nie uniosła nogi zapraszając do pieszczot swojego kwiatu. Płynnych ruchem zawędrowałem do jej pupy i dalej do rozgrzanej cipeczki. Musiałem, po prostu musiałem, przekonać się czy jest już mokra. O dziwo dopiero puszczała soki. Pomogłem jej w tym, pocierając wargi i wejście do dziurki. Jej reakcja była taka, jaką najbardziej lubię: cicho pojękiwała, posapywała, poruszała pupą dostosowując rytm do ruchów mojej dłoni. Uniosła głowę i odwróciła ją w moją stronę, dzięki czemu lepiej słyszałem jej rozkosz. Zapytała prowokacyjne – przecież nie ma odpowiednich warunków, łóżko trzeszczy a drzwi nie tłumią dźwięków – „Jak chcesz to zrobić?”
Jak to jak? Na łyżeczkę! Szybkim ruchem zsunąłem legginsy i majtki do kolan. W pokoju panował półmrok: dzięki księżycowej poświacie widziałem linię ud, kształt pupy. Piękny widok. Ale chciałem jak najszybciej wejść w moją Łasiczkę. Zsunąłem spodenki, wziąłem nabrzmiałego penisa w dłoń. Byłem suchy, przez chwilę pomyślałem, że uklęknę koło jej głowy i pozwolę, aby nawilżyła mnie ustami, ale… nie było na to czasu. Umoczyłem główkę penisa w jej źródełku i naparłem na nią. Wygięła się cała i zastygła wyczekująco. U wejścia była ciasna; jęknęła w poduszkę, gdy w końcu w nią wszedłem. Poza dźwiękami orgazmu, najbardziej lubię właśnie te pierwsze, jeszcze wstydliwe jęki. Są najsłodsze.
Chwyciłem dłonią jej biodra i zacząłem posuwać ciasną cipkę mojej Łasiczki. Po chwili stała się luźniejsza, mogłem przyspieszyć. Łóżko o dziwo nie skrzypiało, ale na nieszczęście ktoś zaczął chodzić po korytarzu, tuż obok naszego pokoju. Łasiczka jęczała cicho, zakrywając usta dłonią, to znów kryjąc twarz w poduszce. Była bierna: wypięła pupę, podciągnęła nogi i przyjmowała mnie całego. Na dłuższą metę bywa to męczące, ale z drugiej strony bardzo lubię, gdy jest bierna i mogę w nią wchodzić wedle uznania. Podniosłem jej udo, aby móc schować się cały w jej dziurce. Dopiero wtedy poczułem, jak bardzo jest mokra.
Łasiczka uniosła się i podparła jedną ręką, dzięki czemu ja mogłem nieco rozluźnić napięte mięśnie. Zwolniłem, łapiąc oddech. Wsunąłem dłoń pod nią i zacząłem intensywnie ściskać i pieścić pierś. Wiem, jak lubi, gdy jednocześnie posuwam ją i pieszczę parę gołębi. Nawet nie zauważyłem, gdy doszła – tłumiła jęki, aby nikt nas nie usłyszał. Dopiero, gdy poczułem, że cipka nieco rozluźnia uścisk, zrozumiałem, że miała orgazm. Opadła na poduszkę. Ale ja wciąż czekałem na spełnienie. Posuwałem ją coraz szybciej i mocniej, skupiając się na własnej przyjemności. Puściła już tyle soków, że za każdym zanurzeniem się w jej dziurkę słyszałem rozkoszny chlupot. Przytuliłem się do niej, ująłem pierś w dłoń i pracowałem tylko biodrami. Niemal w ostatniej chwili wyszedłem cały z jej gorącej cipki i skończyłem na pupie i biodrach. Odwróciła głowę i gorąco mnie pocałowała.
Tym razem ja padłem bez sił. Leżeliśmy dłuższą chwilę bez ruchu dopóki w domu nie ucichły ostatnie hałasy. Posprzątałem bałagan, którego narobiłem i padłem zmęczony. Zasnąłem wtulony w plecy Łasicy, trzymając jej pierś w dłoni.