Noc w hotelu

Koniec września. Firma kieruje mnie na szkolenie do gdańskiego oddziału. Na miejscu poznaję Łasicę – niepozorną brunetkę z długim czarnym warkoczem. Jest zadziorna i pewna siebie. Przy każdej okazji żartuje sobie ze mnie. Teraz wiem, że nie robiła tego, by mi dopiec czy upokorzyć, tylko chciała zwrócić na siebie uwagę. Udało się jej, choć chyba nie do końca o taki efekt jej chodziło.

Jestem w zupełnie nowym miejscu i nikogo nie znam, nie czuję się pewnie, więc nie za bardzo mogę się jej odpłacić pięknym za nadobne. Za tp z każdą godziną rośnie moja irytacja. Tym większe moje zaskoczenie, gdy po pracy Łasica i druga koleżanka proponują, że pokażą mi miasto. Waham się długą chwilę, ale ostatecznie uznaję, że przecież i tak nie mam co robić wieczorem, więc więc przystaję na ich propozycję.

Na rynku trwa jakiś targ czy kiermasz. Najpierw pijemy po grzańcu, potem bierzemy coś z grilla. Druga koleżanka szybko się zmywa do domu. A my bierzemy jeszcze jeden grzaniec, potem trzeci. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym: o pracy, mieście, serialach i jedzeniu. Gdy jesteśmy sam na sam, Łasica jest znacznie mniej bojowo nastawiona. To pewnie po części zasługa nieformalnej atmosfery i wypitego alkoholu, ale rozmawia się nią całkiem przyjemnie.

Powoli zapada zmierzch. Jest mi przyjemne ciepło, ale Łasica mówi, że zmarzła. Deklaruje, że odprowadzi mnie do hotelu a potem pojedzie do domu. „To blisko, kilka ulic od nas” – niejako usprawiedliwia się, gdy mówię, że trafię tam bez problemu. W drodze prawie nie rozmawiamy. Kiedy docieramy do wejścia do hotelu, nastaje krótka, niezręczna cisza. Żadne z nas nie wie, jak (czy?) się pożegnać. W końcu pytam głupio, czy nie chce zobaczyć pokoju. Co za głupie pytanie! Dobrze, że było już po zmroku, bo poczułem, jak pąsowieją mi policzki. Łasica zgadza się. Przemykamy obok recepcji ze spuszczonym wzrokiem, jak para małolatów, która wynajęła pokój na jedną noc.

Dalszą drogę pokonujemy w milczeniu. Łasica przysuwa się bliżej mnie, gdy do windy wchodzi jeden z gości hotelu. Jeszcze długo potem czuję zapach jej włosów. Korytarz zdaje się nie mieć końca, ale w końcu docieramy do mojego pokoju. Ze zdenerwowania nie mogę otworzyć drzwi. Karta działa dopiero za drugim czy trzecim razem.

Łasica wchodzi niepewnie i bada teren. Przechadza się po pokoju: rozsuwa jedną zasłonę i uchyla okno, zagląda do łazienki, w końcu siada na łóżku. Siadam obok niej. Niemal czuję ciężar ciszy na swoich ramionach. Czas zwalnia. Nie wiem, jak zacząć. Ona również. W końcu nasze spojrzenia spotykają się. Dotykam jej twarzy, delikatnie całuję w policzek, potem mocniej w usta. Przymyka oczy i lekko się wycofuje, opierając się na rękach. Pewność siebie i zuchwałość z początku dnia zniknęły: jest nieśmiała jak szkolna uczennica. Znajduję dużą przyjemność w całowaniu jej ust – jest dosyć bierna, ale podoba mi się to, że poddaje się pieszczotom bez sprzeciwu. Ma bardzo delikatne, ciepłe i wilgotne wargi.

Popycham ją na plecy. Rozpinam jeansy i zsuwam je z bioder. Są dosyć obcisłe, więc robię to nieumiejętnie. Łasica pomaga mi. W pokoju jest duszno. Może z tego powodu, a może ze stresu – nie chcę niczego zepsuć – robi mi się bardzo ciepło. Gdy Łasica zostaje w samych majtkach, wyczuwam jej zapach. Lekko mdły, ale kuszący. Ma na sobie zwykłe, czarne figi. Zdejmuję je dla odmiany szybkim i płynnym ruchem. Wtedy Łasica przejmuje inicjatywę i zaczyna mnie namiętnie całować. Pewnością siebie próbuje przykryć swoją nagość. Ale ja już wyraźnie czuję zapach jej kadzidła… chcę położyć się między jej udami i posmakować jej źródła. Zdejmuję z siebie dłonie Łasicy i odpycham ją delikatnie do tyłu.

Naga brunetka leży na łózku: jedną pierś przykrywa dłonią

Podziwiam smukłe nogi: chwytam w okolicy szczupłych kostek, zdejmuję skarpetki i sunę palcami w kierunku bioder. Przykrywam dłonią jej ciemne łono. Jest ciepła i lepka. Gładzę ją, przeczesuję krótkie włoski palcami. Zwilżam dłoń śliną (niepotrzebnie) i muskam płatki kwiatu. Nie patrzy na mnie. Leży na plecach z zamkniętymi oczami, ściskając moją drugą rękę. Podnosi głowę i wzdycha dopiero, gdy kładę się między jej udami i zaczynam pieścić dolne wargi językiem: najpierw liżę je od dołu ku górze, smakując sok. Jej woń jest mdła i dusząca, jakby nałożyła na siebie za dużo wieczorowych perfum. Ale to są jej naturalne perfumy. I mimo, a może właśnie z ich powodu, nie mogę się od niej oderwać. Cipka jest dziewczęco różowa i bardzo apetyczna. Choć pożerałem ją wzrokiem, to pieściłem z należytą subtelnością. Metodycznie i czule, przyzwyczajając nas oboje do intymnej bliskości. Gdy czuję się wystarczająco pewnie, przywieram ustami do jej dolnych warg i zaczynam całować, lizać, zanurzać język. Kiedy podnoszę głowę, aby nasycić wzrok efektem swoich starań, nasze spojrzenia spotykają się. Łasica patrzy na mnie zamglonym wzrokiem, przymkniętymi oczami i na wpół otwartymi ustami. Oddycha głęboko i… pieści przez koszulę swoją pierś.

– Nie patrz na mnie – prosi błagalnie, przyłapawszy mnie na niemym podglądaniu.

Wracam do pieszczot ustami, ale robię to z mniejszą atencją niż wcześniej. Ciągle podglądam z zachwytem, jak Łasica oddaje się pieszczotom swoich piersi. Podwinęła czarną koszulkę i rozpięła stanik, odsłaniając delikatne, białe ciało. Co chwilę jej dłoń niknie pod koszulką i stanikiem, więc tylko przez moment widzę, jak ujmuje dłonią pierś u nasady. Wyobrażałem sobie, jak sunie wyżej, jak jej długie palce obejmują twardy sutek i ściskają go. Ten (wyobrażony?) obraz tylko potęguje pożądanie.

– Zamiast się gapić, lepiej mi pomóż – karci mnie ponownie, tym razem trochę rozbawiona.

Drugi raz nie trzeba mnie zachęcać. Sięgam wolną ręką ku jej piersi. Wsuwam dłoń pod luźny, rozpięty biustonosz i lekko ściskam ją u nasady. Jest nieduża, prawie cała mieściła się w dłoni. Skóra, delikatna i gładka, pod wpływem mojego dotyku staje się jakby bardziej napięta.

Łasica drży lekko, unosi się i opada naprzemiennie. W końcu jej ciałem wstrząsają dreszcze. Mięśnie brzucha naprężają się, by po chwili zwolnić swój uścisk, podkurcza nogi i cofa się, jakby zapadła się w sobie. To wszystko w przeciągu kilkunastu sekund, tyle zajęła jej droga na szczyt.

Odruchowo chwytam ją za biodra, aby mi nie uciekła. Przywieram ustami do jej dolnych warg tak mocno, jak tylko mogę. Nie odejmuję ust od jej pucharu, dopóki nie przestaje wić się i jęczeć.

Jestem zmęczony, ale szczęśliwy. Sądząc po tym, z jakim trudem łapie oddech, Łasica również. Leży z zamkniętymi oczami i lekko rozwartymi ustami. Długi ciemny warkocz wije po pościeli obok jej głowy. Mam twarz mokrą od śliny i soku. Uśmiecham się szelmowsko (sam do siebie?). Przypominam uszczęśliwionego łasucha, który właśnie oderwał się od garnca z miodem.

Jestem bardzo zmęczony, czuję, jak krople potu spływają mi po plecach, ale wciąż nienasycony. I niespełniony. Chcę posmakować ciała Łasicy w inny sposób – pragnę je zdobyć, posiąść i porzucić.

Łasica wciąż leży na plecach. Nadal uspokaja oddech. Z rozłożonymi nogami wygląda niewinnie i delikatnie, jest zachęcająco otwarta. Odkrywa przede mną swoje wdzięki. Biel skóry na udach kontrastuje z różowym, ciemniejącym wnętrzem. Przysuwam się bliżej i pocieram trzonkiem o wzgórek Łasicy. Jest wilgotna i ciepła, bardzo przyjemna w dotyku. Nie zwraca jednak na mnie uwagi. Leży na plecach z głową przechyloną w prawą stronę i przymkniętymi oczami. Jej piersi unoszą się w rytmie przyspieszonego oddechu. Jakby nie była świadoma mojej obecności. Zupełnie odpłynęła.

Niejako budzi się i protestuje dopiero wtedy, gdy zanurzam się w jej wilgotnym ciele. Wygląda na nieco zaskoczoną. Mimo protestów napieram, tym mocniej, im większy opór czuję. Jest przyjemnie ciasna i tak rozkosznie ciepła. Łasica próbuje mnie powstrzymać, ale jestem zbyt podniecony. Przed dalszymi ruchami powstrzymuje mnie dopiero jej głośny jęk bólu. Podnosi się, obejmuje mnie rękoma i nogami, szepcze, bym przestał, bo sprawiam jej ból.

– Przepraszam – wysapuję, zastygając w bezruchu.

Pulsuję niespełniony w jej gorącym wnętrzu. Próbuję znowu, tym razem delikatniej – bezskutecznie. Poddaje się zrezygnowany i zły bardziej na siebie, niż na moją kochankę. Wysuwam się z niej ze stłumionym pluskiem. Wtedy Łasica ujmuje mnie w dłoń i zaczyna pieścić. całując jednocześnie mój tors i ramiona. Jej ciepły dotyk, delikatność a zarazem stanowczość ruchów sprawiają, że cała złość znika. Ustępuje miejsca czułości i wdzięczności dla tej cudownej dziewczyny, która myśli nie tylko o własnej przyjemności.

Jej długie, szczupłe palce oplatają mnie jeszcze mocniej. Ruchy dłoni są subtelne, ale pewne. Dopasowuję się do rytmu i sam poruszam we wnętrzu jej dłoni. Jestem tak podniecony, że nie trzeba mi wiele. Po kilku pchnięciach jestem już na skraju rozkoszy. Proszę, aby zwiększyła uścisk. Gdy drugą ręką obejmuje moje jądra, napieram na jej dłoń jeszcze raz, bardzo mocno i zastygam z jękiem ulgi: rozlewam się na jej brzuch i piersi. W końcu opadam ze zmęczenia obok. Patrzymy sobie głęboko w oczy. Łasica zaczyna przepraszać mnie, ale szybko przerywam jej pocałunkiem i gorącymi zapewnieniami, że było świetnie i że to ja przepraszam.

No Comments Yet

Leave a Reply

Your email address will not be published.





Na logo znajduje się fuksjowy napis Rozkosznik.