Nie śpię od dłuższej chwili. Słucham oddechu Łasicy. Pomrukuje i wierci się pod kołdrą. Gdy tylko budzik zaczyna dzwonić, wyłączam go. Po cichym jęku poznaję, że Łasica już się obudziła. Czekam aż zdejmie opaskę z oczu, ale nie robi tego. W końcu wstaję bez słowa i idę do kuchni – nocny chłód nieprzyjemnie łaskocze moją skórę, gdy tylko opuszczam ciepłą sypialnię – zapalam gaz i nastawiam czajnik z wodą.
Po powrocie zastaję Łasicę leżącą na mojej stronie łóżka. Słodki, zaspany kociak. Nie chcę wyrwać jej z objęć puchatej kołdry, ale muszę, bo w przeciwnym razie nie zdąży zjeść śniadania. Rozsuwam zasłony, wpuszczając trochę bladego zimowego światła do sypialni. Nie pomogło, Łasica ma przecież opaskę na oczach. Rozczula mnie. Kładę się za nią i całuję we włosy. Głaszczę po głowie i mówię cicho, że czas wstawać. „Jeszcze chwilę”, mruczy.
Przyjemne ciepło sypialni otula mnie znowu. Nie chcę wracać do zimnej kuchni. Wchodzę pod kołdrę i przytulam się do Łasicy. Moje ciało jest już chłodne – Łasica jest jak rozgrzana kotka. Dotyk jej nagich nóg i pupy (nawet zimą śpi zazwyczaj tylko w majtkach i koszulce) odczuwam jeszcze intensywniej.
Skóra Łasicy jest nie tylko gorąca, ale też przyjemna w dotyku, aksamitna i jędrna. Sam nie wiem, kiedy moja dłoń wędruje do jej uda. Zaczynam je głaskać, ściskać i podszczypywać. Całuję włosy, policzek i ucho. Przenoszę pocałunki na szyję. Łasica mruczy, ale leniwie – nie tak, jakby zachęcała do dalszych pieszczot. Mnie to jednak nie przeszkadza. Mam już figlarne myśli. Chcę poczuć jej ciepłe, miękkie ciało w dłoni; pragnę posmakować wilgoci jej źródełka i posłuchać westchnień…
Szepczę do Łasicy ucha czułe słówka: mówię, jak ładnie pachną jej włosy, jak gładkie i jędrne ma ciało. Wsuwam dłoń pod luźną koszulkę. Ujmuję pierś, ważę jej ciężar. O poranku wydaje się pełniejsza niż zwykle, ale i delikatniejsza. Skóra nie jest tak sprężysta jak wieczorem, po całym intensywnym dniu; przyjemnie dopasowuje się do dłoni. Zachwycam się jedwabistością delikatnej skóry i lekko ściskam.
Łasica, nie przestając mruczeć, odwraca się leniwie na brzuch. Wciąż pieszczę pocałunkami jej szyję i włosy. Piersi są już jednak niedostępne, zamiast nich głaszczę plecy. Sunę dłonią po boku i doceniam, jak wąska jest jej talia. Ściskam ciało, masuję i przesuwam dłoń coraz niżej. Chwytam pośladek i szepczę do ucha z zachwytem, jak jędrną i krągłą ma pupę. Łasica mruczy zachęcająco. Jestem cały spięty: rozpiera mnie pożądanie, ale cały czas mam w tyle głowy: “musisz się pospieszyć, za chwilę zagotuje się woda!” Wiem, że jeśli teraz przerwę i wyjdę z łóżka by wyłączyć czajnik, będzie już za późno. Gdy wrócę, nastrój zniknie. Zabrałem Łasicę w miejsce poza czasem, w intymną oazę, w której nie ma miejsca na poranną krzątaninę dnia codziennego. Mój dotyk, moje pieszczoty utrzymują ją z dala od przyziemności, ale wystarczy, że odsunę dłoń, a czar pryśnie. Wtedy do świata baśni, przyjemności i doznań, wedrze się szara codzienność w postaci irytującego szumu gotującej się w czajniku wody.
Świadomy, że czasu pozostało niewiele, sięgnąłem od razu między uda Łasicy. Masowałem jej skarb przez delikatny materiał majteczek: od góry w kierunku podbrzusza, powoli, najpierw przyciskając jeden palec, potem kilka. Łasica zareagowała tak, jak chciałem. Lekko rozsunęła nogi i podniosła biodra, pomrukując zaspana. Gdy zdjąłem kołdrę, poczułem jej zapach, lekko mdły, rozkoszny zapach podniecenia. Wespół z pięknym widokiem – uniesiona pupa, jędrne pośladki, między którymi znika cienka wstęga majteczek, a za nią moją dłoń – z trudem opanowałem własne pożądanie.
Czułem ciepło bijące spomiędzy jej ud. Czas naglił, więc zsunąłem majtki do kolan. Wypięła krągłą pupę i pojękiwała tak słodko, gdy pieściłem jej aromatyczną cipkę dłonią, z najwyższym trudem powstrzymywałem się, aby nie położyć się na niej i nie wbić się w moją kochankę. Cipkę miała tak cudownie zwartą, ciasną… Nie mogłem zbyt głęboko wsunąć palców, a tak bardzo pragnąłem złamać jej opór, wypełnić ją sobą.
Nabrzmiały penis sterczał boleśnie, rozpychając slipki. Gdy zerknąłem na nie, zauważyłem na nich mokrą plamę. Byłem bardziej niż gotowy. Potem spojrzałem na obie dziurki. Nęciły mnie bardzo. Wyobraziłem sobie, jak przyjemnie byłoby rozepchać cipkę, zanurzyć się w gorącym ciele i zostać w nim, rozkoszując się tą chwilą zapomnienia… A potem zerżnąć Łasicę: chwycić ją za biodra i pieprzyć aż zabraknie mi oddechu. Nie zważając na to, czy jest wystarczająco gotowa czy nie. Wypięta dupcia mojej partnerki nęciła – i to bardzo. Zastanawiałem się, jak przyjęłaby mój gorący język, pieszczący drugą dziurkę. Chciałem poślinić palec albo upuścić trochę śliny i masować dupkę, wsunąć trochę palec, a potem może coś więcej… Ale powstrzymałem się.
Gdy tak oddawałem się swoim marzeniom, nawet nie spostrzegłem, że Łasica zadowala się w najlepsze sama, mrucząc-jęcząc coraz głośniej. Podczas gdy ja pieściłem dziurkę, ona bawiła się nieskromnie ręką od dołu. Nie chciałem jej przeszkadzać, wolałem patrzeć, słuchać i czuć. Poza tym słyszałem coraz wyraźniej szum wody, która najpewniej zaczynała się gotować w kuchni. Gdybym teraz wszedł w Łasicę, te poranne pieszczoty znacznie by się wydłużyły. Moja kochanka zwolniłaby, rozkoszując się moją obecnością i zaczekała, aż ja będę blisko szczytu.
Patrzę z uwielbieniem na jej wypiętą, krągłą pupę. Wejście do cipki jest już nieco bardziej wilgotne. Ma złączone nogi, ale szpara między udami pozwala mi patrzeć, jak pociera palcami łasiczkę. Uwielbiam patrzeć, jak pieści się dłonią. Na początku robi niezbyt szybko, ale intensywnie. Masuje łechtaczkę dłonią, środkowe palce suną wzdłuż szparki, rozpierając wargi na bok. Unosi biodra, wypinając zachęcająco pupę. Dzięki temu mam jeszcze lepszy widok na jej kobiecość. Pojękuję coraz głośniej. Czuję mocniejszy zapach jej rozkoszy. Ślinię palce i masuję okolice dziurki. Jednak gdy próbuję włożyć palec, napina mięśnie. Wycofuję się więc. Choć nie pozwala mi wsunąć palca, to jestem pewien, że przyjęłaby moją męskość. Jest ciasna tak, jak lubię, a ja nie mogę tego wykorzystać! Czuję moją nabrzmiałą męskość i nie mogę dać ujścia pożądaniu.
Ale mogę patrzeć i to jest cudowne. Patrzę z największą rozkoszą, jak moja ukochana Łasica mocno i coraz szybciej pociera swoją pachnącą kobiecością cipkę. Jak lekko kołysze na boki, okrągłą, wypiętą pupą. Ściskam ją lekko i masuję. Drugą ręką gładzę po plecach, odchylam włosy z twarzy, głaszczę po policzku i głowie. Ciało Łasicy jest spięte. Widzę naprężone pod skórą mięśnie. Oczy i usta zamknięte, nozdrza rozszerzone. Słyszę, jak sapie przez zaciśnięte usta, tłumione jęki… i szum gotującej się w kuchni wody. Widzę, jak intensywnie pracuje ręką. Słyszę, jak pełna soku cipka chlupie, przy każdym posuwistym ruchu dłonią. Słyszę ten cholerny dźwięk gotującej się wody, dobiegający z kuchni (cieszę się w duchu, że czajnik nie ma gwizdka).
Głośne i szybkie jęki Łasicy urywają się nagle. Jej ciało zastyga w skurczu. Porusza tylko dłonią, ale już zdecydowanie wolniej. Jestem zachwycony i wdzięczny, że mogłem uczestniczyć w tym spełnieniu.
Całuję ją w pupę i mówię, że zaraz wracam. Biegnę do kuchni zdjąć czajnik z gazu. Po chwili jestem z powrotem, ale Łasica leżu już przykryta. Zdjęła opaskę z oczu, uśmiecha się niewinnie, jakby dopiero przebudziła się ze snu. Zdradza ją tylko zapach. Intensywny, lekko mdły zapach spełnienia wypełnia całą sypialnię. Mógłbym nosić ten rozkoszny zapach jej perfum cały dzień. Przytulam się do niej. Całuję po twarzy, szyi i głowie.